|
|
|
|
/ / KSIĄŻKI
|
[ 1 ] [ 2 ] [ 3 ] 4
|
|
Już tylko sen
Tom poezji, opubl. w 1990 r. w
wydawnictwie „Aneks” (Londyn), zawierający wiersze z
okresu stanu wojennego i lat 1981-1986. Składa się z trzech cykli
poetyckich: „Przebudzenie z miłości”, „Już tylko
sen”, „Listy do żywych i umarłych”. Część pierwsza
prezentuje tragiczną sytuację podmiotu, zmagającego się z
psychicznymi i moralnymi skutkami romansu z diabłem (ukrytego pod
postacią kobiecą), nie potrafiącego się otrząsnąć z szoku stanu
wojennego, wybierającego postawę izolacjonizmu.
|
|

Część druga stanowi
zestaw utworów, podejmujących rozważania filozoficzne i
historiozoficzno-moralne, osnute na ogół wokół postaci
filozofów i pisarzy, niekiedy realnych wydarzeń i sytuacji.
Trzecia z kolei podejmuje bolesny dyskurs na temat stosunku człowieka
wobec śmierci, jej wszechobecności w życiu ludzkim, podległości
przemijaniu. Większość z nich ustylizowana jest na listy do osób
żywych i zmarłych. Tak jak w całości tomu konwencja realistyczna
spaja się tu nieodróżnialnie z oniryczną.
|
|
|
|
Rozmowy ze Stanisławem Lemem
Obszerny, liczący ok. 400 stron tom rozmów ze Stanisławem Lemem – jednym z najwybitniejszych współczesnych pisarzy polskich, światowej sławy klasykiem science fiction, powstały pomiędzy listopadem 1981 roku a sierpniem roku 1982, opublikowany w 1987 roku w Wydawnictwie Literackim (Kraków). Przekład niemiecki pt. „Lem über Lem. Gespräche“ ukazał się o rok wcześniej (1986) w wydawnictwie Insel Verlag (Frankfurt am Main). Książka składa się z 9 rozdziałów: „Czas nie całkiem utracony”, „W pajęczej sieci książek”, „O Golemie osobno”, „Rozczarowania filmowe”, „Gusta i dysgusta”, „Księga skarg i wniosków”, „W cywlizacyjnej jamie”, „Wyjaśniać świat”, „Pasja filozofowania”.
|
|
|
|
|
Pół wieku czyśćca
„Pół
wieku czyśćca”, czyli rozmowy z Tadeuszem Konwickim powstały na
przełomie wiosny i lata 1984 roku jako efekt kilku długich spotkań,
zarejestrowanych na taśmie magnetofonowej. Początkowo celem obu
rozmówców było stworzenie zapisu archiwalnego, który
mógłby służyć w jako dokument historycznoliteracki, ponieważ
pisarz od wielu lat pozostawał na marginesie oficjalnego życia,
wyeliminowany przez komunistyczne władze z obiegu literackiego,
odsunięty od produkcji filmowej, nieobecny w programach szkolnych i
akademickich, usunięty z księgarń, radia, telewizji, encyklopedii i
słowników.
|
|

W tamtym momencie, w Polsce skutej przez stan
wojenny, wydawało się nawet, że z czasem wojskowo-policyjnej władzy
uda się sparaliżować opozycję, a pisarze drukujący w podziemiu
zostaną całkowicie izolowani od społeczeństwa. Pomysł zatem naszych
rozmów był zatem aktem niezgody na wyprowadzenie Konwickiego i
jego książek oraz filmów z żywego obiegu kultury, próbą
przypomnienia, że – wbrew wysiłkom władz - wciąż istnieje,
pisze i myśli. Już
po pierwszych spotkaniach zarówno pisarz, jak i ja,
nabieraliśmy przekonania, że w trakcie tych emocjonujących, często
elektryzujących dyskusji rodzi się po prostu kolejna polska
rozmowa-rzeka. I chociaż żaden z nas nie wyartykułował tego jasno,
wraz z upływem czasu coraz większe znaczenie przywiązywaliśmy do
ciągłości wątków, dramaturgii, układu materiału i dobitności
argumentów. Każdy z nas, na własną rękę, realizował odrębną
strategię: Konwicki – autorską, autobiograficzną i konfesyjną,
ja zaś – dokumentacyjną, historycznoliteracką i dziennikarską.
Tę rozbieżną grę interesów świetnie zresztą później
opisał Edward Balcerzan w szkicu Konwicki i Nowicki
w Przygodach człowieka książkowego. Kończąc rozmowy, obaj
byliśmy przekonani, nota bene znów bez słów, że
zarejestrowany na taśmach materiał powinien być natychmiast
ewakuowany na papier i opublikowany jako wspólna książka, gdyż
stanowi ważne podsumowanie dotychczasowej drogi twórczej
Konwickiego, jego mówioną summę; gdyż wyjątkowo celnie
diagnozuje nadzieje i lęki okresu rozwlekającego się stanu wojennego;
gdyż padają w nim sądy i rozpoznania, które mają wagę
historycznego świadectwa. Niebłahe było również przekonanie,
że nawet staranne ukrycie tych taśm nie uchroni ich przed tajną
policją, co nie było zresztą żadnym wyimaginowanym strachem, ponieważ
niedługo po nagraniu naszych rozmów cudem tylko ocalały przed
konfiskatą po włamaniu się bezpieki do mojego wynajętego na poddaszu
pokoju. Tak zatem koncepcja zdeponowania materiału w uniwersyteckim
archiwum w sposób naturalny ustąpiła decyzji spisania ścieżki
dźwiękowej i zredagowania książki, co zajęło ok. półtora roku.
Wspominając żmudną
i niewdzięczną pracę redakcyjną nad tekstem, czuję się w obowiązku
oświadczyć, że Konwicki okazał się w fazie autoryzacji
najskromniejszym i najlojalniejszym pisarzem, z jakim kiedykolwiek
miałem do czynienia. Mając bowiem prawo dokonania wszystkich
możliwych zmian w tekście, nie zmienił nawet słowa, ograniczając się
wyłącznie do literówek i poprawek stylistycznych, choć są
przecież w tej książce liczne miejsca, w których każdy inny
pisarz dokonałby radykalnych liftingów. Konwicki wykazał nawet
milczącą wyrozumiałość wobec mojego szarogęsienia się w tekście,
m.in. przestawiania kolejności wątków i dopisywania pytań w
celu sklejenia poprzestawianych akapitów lub dla „podbicia”
dramaturgii. Wówczas wydawało mi się to rzeczą absolutnie
normalną, jednak dopiero dzisiaj, 20 lat później, po
opublikowaniu serii książek „rozmowowych” oraz
opracowaniu sporej ilości wywiadów z pisarzami polskimi,
potrafię w pełni docenić klasę Konwickiego oraz jego ujmującą
niedbałość o własny wizerunek.
Książka
ukazała się w 1986 roku, a zatem po dwóch latach od momentu
nagrania, pod zaproponowanym przez Konwickiego tytułem, w dwóch
oficynach alternatywnych równocześnie: w podziemnym
„Przedświcie” oraz w emigracyjnym „Aneksie”.
Za radą Konwickiego („po co mają Pana wywalić z uniwersytetu”),
została opublikowana pod pseudonimem Stanisława Nowickiego,
rozszyfrowanym zresztą natychmiast przez kilku literaturoznawców
oraz najbliższych przyjaciół. W cztery lata później, po
upadku komunizmu i cenzury, ukazała się raz jeszcze - nakładem
„Interimu”. Tym razem również wyszła pod
pseudonimem, co wynikało z mojej irytacji przeciwko rytuałowi
„ujawniania się” autorów drukujących w niezależnym
obiegu, a także z potrzeby „ukarania się” za nie
opublikowanie książki w podziemiu pod własnym nazwiskiem. Dziś, po
upływie tylu lat i rozszyfrowaniu pseudonimu we wszystkich słownikach
i leksykonach literackich, nie ma to już najmniejszego znaczenia,
więc IV wydanie ukazuje się pod moim nazwiskiem.
Szczęśliwie dla
naszej książki, w grudniu 1984 roku w Studio im. Karola Irzykowskiego
w WFD został zrealizowany wybitny film dokumentalny Andrzeja Titkowa
Przechodzień, którego kanwą stały się rozważania Tadeusza
Konwickiego przed kamerą. Z powodu swojej „niecenzuralności”
nie miał szans na pokaz kinowy lub telewizyjny, a więc prezentowany
był wyłącznie podziemnie, podczas pół-prywatnych projekcji.
Oficjalnie został wyświetlony po raz pierwszy dopiero w listopadzie
1989 roku. Dzięki uprzejmości reżysera, przekonanego o potrzebie
udostępnienia przemyśleń Konwickiego jak największej ilości
odbiorców, otrzymałem od niego (całkowicie bezinteresownie!)
pełny roboczy zapis ścieżki dźwiękowej wraz ze zgodą na wykorzystanie
w książce. Pozwoliło to na wkomponowanie w Pół wieku czyśćca
sporych partii wyznań pisarza z tego filmu. W książce zostały one
oznaczone na zasadzie cytatów przy pomocy nawiasów i
cudzysłowów. Za ten gest solidarności pozostaję Andrzejowi
Titkowowi niezmiennie wdzięczny.
Ponieważ
suchy tok książkowego dialogu nie oddawał w pełni emocjonalnych
napięć, a nieraz żartobliwych lub impulsywnych reakcji obu rozmówców,
wzbogaciłem tekst o zwięzłe, wtrącone w nawias komentarze, by
określić ich zachowania oraz sytuacyjny kontekst.
Książka pełna jest tematycznych
nawrotów, retardacji, problemowych przeskoków,
dygresji, a przede wszystkim niezliczonych sprzeczności
(rzeczywistych i pozornych). Korygowałem je tylko w sytuacjach
koniecznych, pragnąc zachować nerwowy, kapryśny, kokieteryjny,
zwodniczy, a często kontrapunktowy lub paradoksalny styl myślenia
mojego Rozmówcy.
Kształt obecnego
wydania nie różni się od poprzednich, mimo że książka być może
wymagałaby udoskonaleń lub nawet uzupełnień na temat dwudziestolecia,
które upłynęło od daty pierwszej edycji. Niestety Tadeusz
Konwicki nie zgodził się na nową wersję rozmów, a mi zabrakło
argumentów, by go do tego przekonać. Pisarz uważa tę książkę
za zapis historyczny, który – rozbudowywany i zmieniany
– straciłby swój charakter, a kompozycja utworu uległaby
zachwianiu. Nie jest również wykluczone, co jest tylko moim
domysłem, że pisarz uważa atmosferę czasu, w którym
rozmawialiśmy, za niemożliwą już dziś do podrobienia. Niepodrabialni
zapewne też jesteśmy my obaj z tamtego czasu – starsi o
dwadzieścia lat, o przeżyty upadek komunizmu oraz blaski i cienie
doświadczanej wolności.
Adiustując
tekst do czwartego już wydania, nie umiem oprzeć się jednej
refleksji. Podczas rozmów z Konwickim, prowadzonych w mrokach
stanu wojennego i atmosferze kompletnego upadku nadziei, pisarz
wielokrotnie wprowadzał mnie w zdumienie swoim absolutnym
przekonaniem o anachroniczności komunizmu i Związku Radzieckiego,
niezłomną pewnością, że stan wojenny jest ostatnim podrygiem systemu,
a jego arterioskleroza nieodwracalna. „To imperium jest w
stanie agonalnym” – wołał z pasją, a ja słuchałem z
niedowierzaniem i rozbawieniem, traktując tego typu diagnozy jak miłą
dla ucha fantazję. Tego rodzaju silna wiara się jednak udziela,
dodając otuchy i sił. Żywo odczuwali to czytelnicy tej książki, czego
otrzymywałem niezliczone sygnały. I oto kilka lat później
runął mur berliński, w Polsce władza z opozycją siadły do wspólnego
stołu, a czołgi sowieckie opuściły nasze granice. Tego – prawdę
mówiąc - nie przewidział nikt. Mylili się wszyscy –
politycy, generałowie, uczeni sowietolodzy i artyści. Tylko jeden
Tadźka Konwicki – samozwańczy prorok i guślarz z Wileńszczyzny
– widział rzeczy trzeźwo, a na dodatek nie zwątpił. Nie wiem,
na ile ta książka przyczyniła się do podtrzymania naszej nadziei i
wiary, ale mam nieodparte wrażenie, że miała swój udział w
naszym budzeniu się do wolności.
Stanisław
Bereś
[oryginalna
wersja wstępu, w druku skrócona przez wydawnictwo]
|
|
|
|
Wybór niezobowiązujący
Tom poetycki, opubl. w 1983 r. w Wydawnictwie Literackim (Kraków). Składa się z trzech cykli: „Spotkania z Elsą”, „Erupcje”, „Ogród starego ślepca”. Pierwszy, wyraźnie fantazjotwórczy, osnuty jest wokół postaci tajemniczej, onirycznej dziewczyny Elsy Zamenth; drugi, „kulturowy”, eksponuje wizje inspirowane przez zjawiska z zakresu sztuki (literatura, malarstwo) oraz wydarzenia historyczne; trzeci, „wyobraźniowy”, koncentruje się na projekcjach o charakterze katastroficznym. Zbiór charakteryzuje surrealistyczne przetworzenie obrazu świata, autotematyzm, intensywna metaforyzacja, zmysł ironii, wreszcie chętne odwoływanie się do skojarzeń i obrazów eschatologiczmych.
|
|
|
[ 1 ] [ 2 ] [ 3 ] 4
|
|
|